Polecamy: „SYPIAJĄC Z PREZESEM”- HISTORIE KOBIET W PRZEMOCOWYCH ZWIĄZKACH – Joanna Racewicz, Kiara Ulli

przemoc

Ta książka od pierwszych stron krzyczy:
#STOPprzemocy

Kiedy myślimy o przemocy, mamy zazwyczaj przed oczami jej widoczne ślady- siniaki, otarcia, zaniedbane i wylęknione kobiety. Nie myślimy o tym, że przemoc może być stałym elementem życia kobiet które nie narzekają na sytuację materialną. Kobiet które na co dzień wyglądają jak topowe modelki z wybiegów, robią zakupu w markowych sklepach a stojąc u boku swoich mężów, uśmiechają się do wyciągniętych w ich stronę obiektywów aparatów i kamer. Nikt nie myśli o tym, że te piękne kobiety którym wiele osób zazdrości życia na świeczniku, są ofiarami przemocy psychicznej a często i fizycznej swoich mężów katów.

Każda z przedstawionych tu historii jest inspirowana prawdziwymi opowieściami. Książka ta nie powstała, aby wzbudzić skandal i sensację, ale jako świadectwo i głos sprzeciwu wobec przemocy, bezkarności i zakłamaniu. Motywowała nas chęć naświetlenia szokującego zjawiska społecznego i tym samym uchronienia kobiet przed takim losem.

Nasze bohaterki – atrakcyjne, świadome siebie i zaradne kobiety, z pozoru szczęściary opływające w dostatki – łączy miłość do dzieci, rodziny i… toksyczna relacja z mężem – przystojnym, silnym i władczym dyrektorem, prezesem czy szefem.

Ich życie mocno odbiega od polukrowanego obrazka.

Poznacie niezwykłe kobiety, które późno uświadomiły sobie swoją siłę i wyjątkowość, które latami pozwalały się deprecjonować, gnębić, poniżać i karać – często fizycznie – które życie w przemocowych związkach okupiły nerwicami, depresjami czy nieuleczalnymi chorobami.

FRAGMENT KSIĄŻKI „Sypiając z prezesem ”

Ten człowiek był dla mnie pępkiem świata, gwiazdką z nieba, jedynym gwarantem mojej niezależności od rodziców. Od nich słyszałam zawsze: „Jesteś beznadziejna, za słaba, żeby dać sobie radę bez nas”. Od niego – dokładnie to samo. Młot albo kowadło. Miałam do wyboru: być przy nich albo przy nim. Nie widziałam trzeciej drogi. Nie wierzyłam w siebie ani w to, że potrafię być samodzielna. Wmawiano mi od zawsze, że potrzebuję protezy, żeby funkcjonować. Odejście od męża nie mieściło mi się w głowie. Rozbicie drugiego małżeństwa? Bałam się piekła, które pewnie zgotowałaby mi matka. Ona zresztą zawsze była po stronie Dareczka. Uwielbiała zięcia nad życie. „Darunio, Daruś nasz kochany” – mówiła. Nie miała pojęcia, jak mnie traktuje, gdy zamykają się za nami drzwi. I nawet nie chciałam się skarżyć, bo przecież i tak nikt by mi nie uwierzył. „Darek cię bije?

Obudź się, dziewczyno, albo zmień tabletki” – jestem pewna, że usłyszałabym dokładnie coś takiego, gdybym tylko spróbowała powiedzieć, jaka jest prawda.

Dogoniłam go przy drodze. Złapałam za brzeg kurtki, gdy był już na przystanku. Myślisz, że się opamiętał i przytulił? Nie. Wyrwał się, popchnął mnie na ziemię i znów zaczął kopać. Dookoła stali ludzie, co chwilę ktoś przejeżdżał. Nie zareagował nikt.

W biały dzień duży facet walił z buta zwiniętą w kłębek kobietę. Nie widać było po mnie jeszcze ciąży, ale przecież to chyba bez znaczenia. Podjechał autobus, na odchodne dostałam jeszcze ostatniego kopa w żebra i usłyszałam tylko charakterystyczny dźwięk zamykanych drzwi podmiejskiego.

Nie pamiętam, jak dowlekłam się do domu. Pamiętam, że bardzo bolała mnie cała prawa strona ciała. Zadzwoniłam do lekarza, który mnie prowadził.

„Przyjeżdżaj natychmiast” – zarządził.

USG wykazało połamane dwa żebra i trzecie pęknięte z drobnym odpryskiem. Lekarz zapytał, co się stało. Powiedziałam.

„Dlaczego tego nie zgłosisz?” „To się więcej nie powtórzy” – stwierdziłam.

Bzdura. Dziś wiem i chcę, żeby wiedziały to wszystkie dziewczyny, które kiedykolwiek poczują cios na twarzy, plecach lub którejkolwiek innej części ciała – że ten cios nigdy, przenigdy nie będzie ostatni. Pierwszy – tak. Ostatni – nie.

Ja nie zgłosiłam pobicia, pan ginekolog też nie. Zamiast tego po wyjściu z gabinetu zaczęłam dzwonić do Darka. Jak nakręcona, raz za razem. Chciałam mu powiedzieć, że dziecko żyje, żeby się nie martwił, że wszystko jest dobrze. Chciałam przeprosić, że go tak zdenerwowałam, i namówić, żeby wrócił do domu. Tak, wiem, jak to brzmi. Ofiara błaga kata o wybaczenie i o kolejną karę, nawet odroczoną. Odebrał po tysięcznym razie. Łaskawca.

„Darek, wróć, proszę. To nie ma sensu”. „Pod warunkiem, że przestaniesz mi wyrzucać zdrady”. „Przecież nie wyrzucam”.

„I dobrze. Ja cię nie zdradzam”.

Oboje wiedzieliśmy, że to nieprawda. Ale wolałam żyć w iluzji niż bez niego. Wrócił. Przez kilka dni było prawie normalnie.

Aż przyszedł termin następnego USG. Pojechał ze mną. Pierwszy i jedyny raz, kiedy mi towarzyszył podczas badania. Lekarz położył mnie na kozetce, posmarował brzuch żelem, przyłożył sondę.

„Gratuluję. Będą państwo mieć piękną, zdrową córeczkę. – Uśmiechnął się do monitora. – Chcą państwo, żebym wydrukował zdjęcie na pamiątkę?”

Ze wzruszenia nie mogłam złapać tchu. Spojrzałam na Darka.

Miał stężałe rysy, głęboką zmarszczkę na czole. Zawsze była zapowiedzią wiszącej w powietrzu awantury. Widziałam, jak chodzą mu szczęki. Nie odezwał się ani słowem. Wybuchnął dopiero

wtedy, gdy wyszliśmy z gabinetu. Wsiadł pierwszy do samochodu, poczekał, aż zajmę miejsce pasażera. Nigdy nie wpuszczał mnie pierwszej. Uważał, że otwieranie kobiecie drzwi to durna

zachcianka.

„Córka? Serio? Jaka córka, kurwa, pytam, co? Miał być syn! Ja robię wyłącznie synów! Kurwa jego mać!” – wrzeszczał, waląc pięściami w kierownicę niczym rozkapryszone dziecko, któremu ktoś nie dał obiecanej zabawki. Staliśmy tak dłuższą chwilę. On się wściekał, ja słuchałam. Z rosnącym poczuciem winy. Faktycznie. Zawiodłam mojego męża. Przecież wiedziałam, jak bardzo chciał mieć drugiego męskiego potomka…

AUTORKI :

Joanna Racewicz – dziennikarka telewizyjna i radiowa, trenerka rozwoju osobistego. Autorka książek – „12 rozmów o miłości. Rok po katastrofie”, „12 rozmów o pamięci. Oswajanie nieobecności” , „Poczekalnia. 13 rozmów o pandemii” oraz wydanej we wrześniu „To nie kraj, to ludzie”. Prowadziła zajęcia z wystąpień publicznych dla studentów dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim i SWPS. Teraz – warsztaty kreatywne dla kobiet.

Kiara Ulli – autorka pisząca pod pseudonimem

Poprzedni post

„Powiedzmy NIE przemocy”- wywiad dla Tygodnika Koszalińskiego Miasto

Nastepny post

Cechy Traumy i Traumy Interpersonalnej